czwartek, 13 czerwca 2013

In Bicicletta a Favignana

Favignanę pokochałam pomimo deszczowej otoczki i szarego nieba. Ta przypominająca kształtem motyla, największa z wysp egadzkich pełna jest sycylijskiego czaru. Wolna od turystycznych uciech, przyprawiających portfele o zgrzytanie zębami. Favignana jest spokojna, soczyście zielona, za każdym rogiem ukrywająca nowy krajobraz. 
Dotrzec możemy tu promem mu w ciągu zalewdie 20 minut z pobliskiego Trapani. Z wodolotu korzystają głównie miejscowi. Włoski gwar, powitania, okrzyki towarzyszą nam przez całą podróż. Za oknem deszcz. Niezbyt przyjazna aura biorąc pod uwagę perspektywę spędzenia całego dnia na świeżym powietrzu. Pierwsze co uderzyło nas na wyspie to zapach świeżych owoców morza, sprzedawanych prosto z malutkich kutrów rybackich, w których po godzinach buszują wygłodniałe koty. Miasteczko koncentruje się wokół niewielkiego portu z widokiem na wzgórze Montgna Grossa, dominujące nad całą wyspą. Zaraz przy wyjściu zaproponowano nam przejażdżkę turystycznym mini-tramwajem, jako że byliśmy jedyną nie -włosko-języczą grupą opuszczającą wodolot. Podziękowaliśmy ślicznie choć niebo płakało nad nami i postanowilismy udac sie w kierunku centrum, albo przynajmniej tam, gdzie spodziewaliśmy się zastać centrum miasteczka. Zaraz po wyjściu z portu natknęliśmy się na wypożyczalnie rowerów i skuterów. Mimo sprzeciwów udało mi się w końcu namówic moich współpodróżnych na wycieczkę rowerową dookoła Favignany. Koszty były nikłe, 3 euro za wypożyczenie sprzętu na cały dzień. I był to strzał w dziesiątkę. Była to najprzyjemniejsza rowerowa wyprawa w moim życiu! Deszcz szybko odpuścił, a my mogliśmy mknąc środkiem asfaltowej drogi wijącej się przy brzegu wyspy, zahaczającej czasem o urocze domostwa i pastwiska z owcami. Zero samochodów. Tylko intensywna zieleń i woń roślin,    skromne sycylijskie domki z ogromnymi ogrodami, biały piasek i przezroczysta na wybrzeżu. Perfecto! Dotarliśmy na drugi koniec wysypy zatrzymując się kilkakrotnie po drodze. Udało nam się nawet bez szwanku przejechać przez kilkusetmetrowy tunel pod Grossą. Nasza wycieczka została gwałtownie zakończona przez . . . koniec wysyp. Latarnia na skałach dała nam znac, że dalej już nie pojedziemy, a góra po naszej lewej stronie, że nici z objechania wysypy dookoła. Zrobiliśmy więc sobie mały piknik pośród skał. Oprócz nas na tej części wyspy nie było żywej duszy. Wielki błękit, wielkie skały i zrywający się raz po raz wielki wiatr. Mogłabym tam spędzić godziny. Chcąc nie chcąc musieliśmy jednak wrócic prawię tę samą drogą. Po drodze udało nam się jeszcze zjeść pyszne lody u miejscowego sprzedawcy (czy wspomniałam już, że Sycylia jest kolebką tego przysmaku?). Favignana to świetna alternatywa dla tych, którzy od zgiełku zatłoczonego Trapani wolą spokój bezludnej wyspy.