Pierniki się już upieczone. Po raz pierwszy w życiu. Co za frajda - roztapianie gęstego miodu z przyprawami, przesiewanie mąki i wykrajanie wzorów. Nie wspominając już o zagniataniu ciasta - absolutnie fantastyczne uczucie. Z braku foremek wykrajane ręcznie, czy też na różne inne mniej-bardziej pomysłowe sposoby. Do tego trochę białego czerwonego wina podgrzanego z goździkami, doznudzeniafenomenalna mariah carey, siostra i mój ulubiony przybysz krakowski .Zeszła sobota przesiąknięta zapachem cynamonu i imbiru przypomniała o zbliżająych się świętach. Biorąc pod uwagę wiosnę za oknem wszystko wskazuje na to, że tylko ona.
Oraz coraz bardziej wyczuwalna podskórna presja prezentowa. Ostatnia chwila, dobry wieczór - to ja.
Czemu tutaj?
a.mobilizacja.
b.inspiracja.
W końcu ostanio uzyskałam trochę czasu. Czasu na gorącą czekoladę kokosową w Wedlu, czasu na rozmowy i założenie bloga, czasu na wieczór z kubkiem ciepłej herbaty i Madame Hemingway Pauli McLain.
polecam się na przyszłośc
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz