czwartek, 24 maja 2012

nihili novi

30. słownie: trzydzieści dni mi zostało. po krakowsku czydzieści.
ale wolałabym, żeby było dziesięc, bo to już po egzaminach. odpowiedniej walizki stwierdzam brak. karty ekuz stwierdzam brak. euro<26 też za chwilę się przeterminuje, nowej jak nie było tak nie ma. prezentów dla host rodziny - ni widu ni coś tam. dodatkowo kontaktu z rodziną też brak, ale mam bilety przez nich zakupione co pozostawia mnie w niejako komfortowej pozycji. euforii też trochę brak, a to już gorzej. może jeszcze da się wzniecic. Już się cieszę na myśl o języki frrrancuskim prawdziwym, żywym, mówionym na każdym kroku /nie mylic z francuskim martwym, literackim, bez sensownym, którego przyszło mi uczyc się na codzień:/. Buzia sama mi się śmieje na myśl o porannej chrupiącej bagietce z brin de paille maczanej w kawie. i o kasztanowych MaronSui's. i prawdziwych croissantach i o mulach na kolację. strasznie mi do tego wszystkiego tęskno. mojej wadze troche mniej, ale co poradzic. poza tym obiecałam sobie odwiedzic moje zeszłoroczne małe potwory, za którymi też się stęskniłam o dziwo i które machają mi jak szalone swoimi małymi łapkami do kamery. chociaż czasem miałam wrażenie, że z nimi zwariuję, a moja cierpliwośc balansowała niebezpiecznie na granicy pomiędzy przyjęciem pozycji zen ze słuchawkami na uszach z włączoną na full Marsylianką, a wyrzuceniem dwóch ruchomych punktów przez okno. kiedy to na przykład A wiła się jak mała krewetka i krzyczała nie chcąc się ubrac - moja ulubiona faza życia małego człowieka - dwulatki z credo życiowym"jestem na NIE, bo jestem na NIE". et voila,rok minął, a ja znów stoję w podobnym miejscu, ale już z inną perspektywą.

nie mojego autorstwa, niestety

8 komentarzy:

Sake pisze...

Zazdraszczam Francji, dzieci trochę mniej. Potwory. Małe czarownice. Najpierw nie słuchają, biją, doprowadzają na skraj szaleństwa... a potem mówią coś w stylu "M. I just love you and I won't stop loving you" i BUM jesteś ugotowana. Twoje serce już nie Twoje. Czar zadziałał i jesteś w ich mackach...
Powodzenia na egzaminach!

Archistka pisze...

obiecałaś mi przywieźć bagietkę. A jak mi nie przywieziesz creme de marron to przestaniesz być moją przyjaciółką!!!

Andi of My Beautiful Adventures pisze...

What a gorgeous shot wow!!!!!

Unknown pisze...

zazdroszczę bo ja wciąż czekam na swoich ,,zbawicieli" i finansowo przygotowuję się na ewentualną podróż po europie na własną kieszeń.

Lola Virginia pisze...

Kolejny raz decydujesz się na coś, o czym myślę już od jakiegoś czasu. I ta natrętna myśl nie daje mi spokoju. Bardzo chciałabym spróbować Au Pair'owego życia, przeżyć coś nowego, a przede wszystkim - sprawdzić sama siebie. A u tyle wątpliwości. Brak doświadczenia w opiece nad dziećmi, brak prawa jazdy (o, dzisiaj idę na pierwszy wykład), obawa o komunikację, wątpliwa samodzielność... Nie wiem.
Bardzo zazdroszczę Ci przede wszystkim zdecydowania.

isubisou pisze...

unfortunatelly that one is not mine :( but yeah, gorgeaus!

isubisou pisze...

(nie)dziękuję!
dokładnie tak jest! Je t'aime Izabela! Tu peux rester? et voila.

isubisou pisze...

prawo jazdy nie jest przeszkodą. Szczególnie w Europie. Większośc rodzin wcale go nie wymaga. Ja też dopiero jestem w trakcie wyrabiania (przede mną egzamin 19.06 :/). Zdecydowac się na au pairowanie uważam, że warto - chociaż nie jest to sielanka to jednak jest więcej profitów niż złych stron. I masz rację - naprwade można sprawdzic soma siebie. A decyzja.... sama się nie podejmie, więc why not?