czwartek, 31 maja 2012

Once upon a dream


Największe marzenie z dzieciństwa? Takie, które było absolutnie poza zasięgiem, bez możliwości spełnienia, prawie jak gwiazdka z nieba. Za każdym razem gdy wciskałam PLAY na odtwarzaczu video, żeby obejrzec Króla Lwa czy Mulan, pojawiał się najpierw ON. Cudowny, różowy, majestetyczny, idealny i bajkowy. A wokół fajerwerki. I srebrna tęcza. Taki pałacyk w sam raz dla księżniczki. Ach... Och... Duszę diabłu bym odsprzedała za możliwośc odwiedzenia tego magicznego miejsca. Disneyland. Mekka maluchów.  yhm... i nie tylko.
Bibidi-babedi-bum. Marzenia się spełniaaaa-ają. /irytujący głos Majki Jeżowskiej/ 

Do Disneylandu Paris trafiłam po raz pierwszy w klasie maturalnej na wycieczce szkolnej. Mieliśmy do wyboru cmentarze Pere Lachaise lub Disneyland... Jako bardzo wyedukowana i elokwentna młodzież wybraliśmy oczywiście przybytek dziecięcej radości. Wymówiliśmy się maturą - to tak na odstresowanie się. Nie potrafię słowami opowiedziec jak bardzo wszyscy byli podekscytowani jadąc do podparyskiego cuda. 

My, tacy podobno dorośli, na co dzień raczej dojrzali. Gdy tylko drzwi autokaru otworzyły się wybiegliśmy jak w transie kierując się do głównych bram. Dokładnie pamiętam, że tego dnia nie chodziliśmy, tylko skakaliśmy, co by było szybciej. Pamiętam pierwsze zachwyty nad zamkiem Śpiącej Królewny i czekanie w kolejce na uścisk Prosiaczka. W życiu bym nie przypuszczała, że można jeszcze powrócic do tak bardzo naiwnych, infantylnych i pełnych radości emocji, pozbawionych ograniczeń dorosłości. Once upon a dream!

Najbardziej niesamowite byly jednak momenty, w których małe dzieci (2-3latka), absolutnie przekonane o prawdziwości  swoich bajkowych idoli mogły ich dotknąc, przytulic. Dla nich to naprwdę muszą byc duże emocje i wspaniałe przeżycie. Inne dziewczynki za to mogły poczuc się jak prawdziwe książniczki /albo ewentualnie jak parwdziwe klony księżniczek/. Co druga mała, różowa panienka ubrana była od stóp do głów w oryginalny, aczkolwiek zminiaturyzowany strój Kopciuszka, Królewny Śnieżki czy Śpiącej Królewny. Ja niestety nie znalazłam swojego rozmiaru, więc musiałam pocieszyc się cudnymi uszami Myszki Minnie, które tak przyrosły mi do głowy, że nieświadomi jechałam z nimi na głowie do Polski.

Oprócz klasycznych wirujących filiżanek i latających dywanów jest też kilka atrakcji dla amatorów adrenaliny. Jeśli macie powyżej 1,10 m oczywiście ;pOsobiście upodobałam sobie Space Mountain 2, bardzo dark i bardzo fast. Chociaż La Tour de la Terreur też była super :) Trzeba jednak wziąc pod uwagę, że Disneyland jest stworzony głównie z myślą o dzcieciach (i portfelach ich rodziców), więc nie znajdziemy tam mrożących krew w żyłach rollercoasterów, a szkoda :( Za to cały Disnayland Resort jest absolutnie dopieszczony. W każdym calu. Od kolorowych kamyczków przy alejkach po sklepy rodem z dziekiego zachodu. Naprawdę można poczuc się jak w innym - idyllicznym i bajkowym świecie. Dodatkową atrakcją są odbywające się w ciągu całego dnia mini-pokazy, mini-teatrzyki itp oraz codziennie wieczorem - parada, która jest warta uwagi! Kolorowe platformy z różnych bajek, aktorzy wcielający się w role księżniczek, żab, kart pik i plasytkowych żółnierzyków. Wszystko bardzo profesjonalnie. Nie jest wcale łatwo dostac rolę Disneyowskiej księżniczki - nie dośc, że trzeba rzeczywiście przypominac postac, to trzeba jeszcze umiec dobrze tańczyc, śpiewac i szczerzyc się do tłumu przez kilka godzin dziennie. Nikt nie powiedział, że życie księżniczki jest łatwe!

Z informacji praktycznych - Disneyland Paris składa się z 2 parków: Parc Disneyland i Parc Walt Disney Studios. Ten pierwszy jest bardziej klasyczny i jeśli nie mamy dużo czasu to warto skupic się na nim, jesli jednak mamy cały dzień to spokojnie wystarczy nam to na skorzystanie z atrakcji obu parków. Najprostszym sposobem na dotarcie do parku jest skorzystanie z bezpośredniego pociągu z Paryża. Kolejki do poszczególnych atrakcji są owszem, ale nie takie znowu straszne. Jeśli chodzi o ceny biletów - można sporo zaoszczędzic znając pewne sztuczki i miejsca, więc jeśli ktoś jest zainteresowany - służę wskazówką.








Bon et bien. Dziecięcego zapału i szczypty infantylnej naiwności wam życzę! I sobie takowoż.

Eckhm... i bardzo profesjonalnie nakręcony filmik z końcówki parady. Enjoy!


3 komentarze:

Archistka pisze...

Przypomniał mi si smak jabłuszek w chrupiącej i klejącej skórce karmelu!Do tego magicznie mieniące się bilety i poranny deszcz do ostatniego słońca wieczorem. Z tej ekscytacji nie pisze po polsku.

Aga Kaczmarek pisze...

Moje marzenie po dziś dzień - odwiedzić Disneyland!

Justa pisze...

Jest to miejsce na zwiedzenie w przyszlosci - ale poczekam na dzieci, bo takto troche szkoda mi kasy :P
pozdrawiam :D