wtorek, 10 lipca 2012

Migawki lyońskie


Piątkowe popołudnie. Zawiedziona, że pomimo czystego nieba nie udało mi się dojrzeć Alp ze wzgórza Fourviere wracam od strony dworca St.Paul w stronę katedry St.Jean. Słowem – Vieux Lyon pełen /jak na Lyon/ turystów.  Widzę siedzących na ulicy ludzi. Zajmują większą część szerokiej drogi przeznaczonej dla ruchu pieszego. Myślę – bezdomni. Pierwsi bezdomni jakich spotykam w Lyonie. W Paryżu było ich pełno, szczególnie pod Tour Eiffel wieczorami. Siedzą i prowadzą głośną dysputę. Przechodnie patrzą na nich z niesmakiem, jako, że za bardzo zadomowili się w przestrzeni publicznej. Kilka kroków dalej – i tak, rozmawiają po polsku. Mimowolnie gorączkowo nasunęłam okulary przeciwsłoneczne na nos  i zaczęłam zastanawiając się czy mam na sobie coś, co mogłoby zdradzić moje pochodzenie. Przyspieszyłam kroku i z zaciśniętymi pięściami przeszłam obok. Zrobiło mi się nagle i przykro i wstyd. I nie wiem co bardziej. To się nazywa gorycz?




Żeby dostać się do Lyonu muszę złapać autobus, który zatrzymuje się kilka kroków od domu. Mam więc sporo okazji do obserwowania francuskiej kultury komunikacji publicznej. I jestem niezmiennie zachwycona. Do autobusu wchodzi się tylko przednimi drzwiami – obok kierowcy. Pozostałe są zarezerwowane dla pasażerów wychodzących. Gdy wsiadamy wita nas uprzejme Bonjour! i uśmiech kierowcy. I od razu przyjemniej się jedzie. Po drodze dosiada się struchlała staruszka, która nawet nie zdążyła jeszcze dojść do przystanku, a o sprincie w jej przypadku nie ma mowy. Co robi kierowca? Zatrzymuje się tuż przed jej nosem, wita się z nią, cierpliwie czeka, aż starsza pani wybierze sobie miejsce i usiądzie (uwierzcie mi trwało to dłuuuższą chwilę) i wtedy dopiero rusza. Albo dziś – pewna młoda kobieta, która wsiadała przy szpitalu nagle przypomniała sobie, że musi coś jeszcze tam załatwić, więc wysiadając w biegu rzuciła w stronę kierowcy ‘Je reviens!’ i tak oto właśnie staliśmy jakieś 3 minuty pod szpitalem czekając na nią. Nie, żaden ze współpasażerów nie zaczął wykrzykiwać obelg w stronę kierowcy. Nie, nikt nie zrobił skwaszonej miny. Nie żebym demonizowała warszawską komunikację miejską, ale jestem jej arcyczęstym użytkownikiem, więc swoje wiem. I wiem na pewno, że takie sytuacje jak powyższe nigdy mi się w Polsce nie zdarzyły. Nie miałyby racji bytu. 


Tak, sklepienie jest specjalnie dla Ciebie. Wypowiedz się! 

Si vous trouvez la porte fermée c'est que le personnel n'est pas encore arrive. Ça c'est évident!

P.S.Côte d'Azur od czwartku!

2 komentarze:

Angela pisze...

świetne foty!:)

lewandowska pisze...

cote d'azur ahhh : D
a z tymi POlakami... nie chce mi się nawet komentować...