czwartek, 12 lipca 2012

officialy addicted


Dobre śniadanie na dzień dobry. Wspominałam już, że mam w zasięgu ręki zamrażarkę pełną świeżych, ręcznie robionych 5 litrowych sorbetów owocowych w 7 smakach? 
Miałam dziś wolne i cały dzień spędziłam w Lyonie. Pokrzątałam się trochę po wyprzedażowych resztkach. Poszlifowałam chodniki. Poległam w końcu z książką na trawie w Parc de la Tête d'or, który stał się chyba moim ulubionym miejscem w Lyonie. Idealnym mini pique-nique bagietkowo-serowy i francuskie harlekiny, które czytuję, bo a.mam ich całą stertę na półkach w pokoju; b.są pisane przystępnym językiem i łatwo się je czyta. Tak więc aktualnie na tapecie 'Mes amants, mon psy et moi'. I już sam tytuł przyprawia mnie o dreszczę. Chociaż konwencja, nie powiem, ciekawa - w książce przeplatają się spotkania z psychologiem (teraźniejszośc) oraz to, co Ella mu opowiada (retrospekcja). Bardzo strasznie się zdziwie jeśli Ella - 20 letnia sfrustrowana célibataire z Los Anegeles nie doczeka szczęśliwego końca ze swoim wszystkowiedzącym psychologiem. Aiaiai. Smutno jest znac koniec od początku :(
Wieczorem spotkałam się z au pair z Polski. Poszłyśmy na piwo do pubu w Vieux Lyon. I zdziwiło mnie to, że nie było tam w ogóle młodych ludzi. I kobiet. Bo środek tygodnia? Bo wakacje? Bo piwo to nie wino? W każdym razie poczułam się nieco jak emancypantka. Na przekór panującym trendom i męskiej dominacji. ta. dam. 
Potem jeszcze zdażyło mi się przegapic ostatni bus do domu, bo nagle metro przestało działac. Tak więc narobiłam zamieszania i ściągnęłam hosta na przystanek, na który zdołałam dotrzec. I wróciłam pakowac walizki. Całe życie na walizkach. Me gusta.

 ***
Od czasu gdy jakieś pół roku temu zupełnie przypadkiem odkryłam blog my suitcase heart i zachwycona prześledziłam jej posty od początku do końca niemalże. Uczta dla oczu. Świetne zdjęcia. Fantastyczne idee. Nietuzinkowe pomysły. Stałam się nieco uzależniona od wyszukiwania kolejnych blogowych perełek i zaglądania na te, które szczególnie przypadły mi do gustu. Z niecierpliwością czekam na nowy post na Rockstar diaries, Bleubird czy też The Adamant Wanderer (ale Ulę, to już chyba wszyscy znają). Śledzę też z zapałem moje Małe Krakowskie. Aiaiai i wiele innych.W pewnym momencie jednak zaczęło mnie irytowac to, że tracę na to za dużo czasu. Tym bardziej zaglądając kilka razy na blogi, na których jeszce nie pojawiło się nic nowego. Dlatego bardzo się ucieszyłam, kiedy odkryłam Bloglovin - można tam stworzyc swoją własną 'bazę' ulubionych blogów i miec wszystkie nowe posty pod ręką, gdy tylko się pojawią. Jak dla mnie - bardzo przydatny portal. Polecam! Jak również blogi, od których popadłam w uzeleżnienie, ale ostrzegam - wchodzicie na własną odpowiedzialnośc.  

***
Skoro już jestem przy inspiracjach.
Zdjęcia, które ostatio szczególnie mnie zafascynowały, autorstwa Margaret Durow.  Rocznik '89, to mnie nieco przytłacza. Zginę marnie. W każdym razie ja jestem zachwycona. Me gusta. Więcej można znaleźc na jej oficjalnej stronie. Maaamo, naucz mnie tworzyc prawdziwe zdjęcia!





Bezsennie pozdrawiam i do zobaczenia na południu!

3 komentarze:

Angela pisze...

muszę ogarnąć o co chodzi z tym bloglovinem :D a zdjęcia rzeczywiście piekne ;)

Archistka pisze...

Don't worry! Tine Turner odkryto gdy juz miała pierwsze zmarszczki. Siedź w koncie znajdą cię. ( chociaż się nie zgadzam powinno być bardziej tak UCZ SIĘ ZNAJDĄ CIĘ ). A więc jestem lovam gadamy o stałej porze.

Archistka pisze...

Don't worry! Tine Turner odkryto gdy juz miała pierwsze zmarszczki. Siedź w koncie znajdą cię. ( chociaż się nie zgadzam powinno być bardziej tak UCZ SIĘ ZNAJDĄ CIĘ ). A więc jestem lovam gadamy o stałej porze.