wtorek, 3 kwietnia 2012

Que le jour recommence

Leniwy dzisiaj dzień. Zaspałam na zajęcia. W 10 minut byłam gotowa do wyjścia. Potem tak wyjątkowo długo jechałam autobusem, czego swoją drogą zupełnie nie zauważyłam, zajęta konwersacją, że już zupełnie nie opłacało mi się na nie iśc. Żeby jakoś sensownie wykorzystac te półtorej godziny pozostałe mi do kolejnych zajęc poszłam na zakupy. I...tak się złożyło, że trochę mi się zeszło, więc na zajęcia wcale już dziś nie trafiłam. Tak, tak, może mam małe wyrzuty sumienia, ale bez przesady. Ostatnio na zakupach byłam jakies pół roku temu, więc jeśli miałam na nie humor i ochotę, to trzeba było łapac okazję :)


Wczoraj miałam okazję obejrzec spektakl taneczny pt. "Warsztat" wystawiany przez III rok Akademii Teatralnej. Uwielbiam siedziec blisko sceny i obserwowac zachowania aktorów w momentach, gdy uwaga widzów skupiona jest na kimś innym. Poza tym cały spektakl opierał się właściwie na zaprezentowaniu umiejętności nabytych przez młodych aktorów na tytułowych warsztatach. Temat przewodni - krzesło. Krzesło namiętny kochanek, krzesło niemowle, krzesło dziwka, krzesło obcy z innej planty. Tak, przynajmniej to odebrałam. Strasznie to wszystko było emocjonalne i pomysłowe.

Od czasu gdy dostałam bilety na samolot do Lyonu i ładnie podziękowałam jakoś nie mam kontaktu z moją przyszłą famillle d'accueil. Niby wszystko jest ustalone, załatwione. Jednak to dosyc dziwne dla mnie, bo z Pauline miałam kontakt praktycznie non stop do momentu mojego przyjazdu do Paryża. Pamiętam jak strasznie panikowałam kiedy oni wyjechali na 2 tygodnie i nie mieli dostępu do internetu, a ja była przekonana, że po prostu znaleźli kogoś innego. Teraz już nie jestem tak przewrażliwiona, ale mimo wszystko trochę mnie to martwi.

Jakoże większośc osbiorców mojego bloga pochodzi z forum au pair postanowiłam w między czasie napisac coś więcej  o mojej zeszłorocznej paryskiej przygodzie(zakładka na górze strony My au pair story - summer 2011). Na razie jest tam tylko wstęp, ale postaram się uzupełniac ją chronologicznie krok po kroku :) Mam zresztą trochę zapisków moich wrażeń na gorąco. Czasem są słodko-gorzkie. Niektóre straciłam bezpowrotnie wkładając je do kopery i adresując do Polski. Bo oprócz fantastycznych doświadczeń, nowych wrażeń, ciekawych miejsc zdażają się też momenty, kiedy akurat wszyscy Twoi znajomi się porozjeżdżają, Twoje buty obcierają Ci nogi, wieje zimny  wiatr, nie masz do kogo się odezwac i wtedy nawet ogród przy Louvrze wyglądo ponuro i smutno tracąc cały swój urok.  Na szczęście nie zdarza to się codziennie :)
Posty będę publikowac co jakiś czas i zbierac je wszystkie w tej zakładce :)
Ja sama przed zeszłorocznym wyjazdem pożerałam jendym tchem milion takich au pairskich historyjek z życia wziętych. Mam też nadzieję, że w końcu na forum znajdzie się jakaś dziewczyna wybierająca się w okolice Lyonu, Metz, Saint Tropez w te wakacje!
Je vous embrasse!
Psst. Zdjęcia naturalnie nie są mojego autorstwa. 



2 komentarze:

Archistka pisze...

mmmmm. dni leniwe miła sprawa. LubJę, ale ciebie nie. mmmmm.

Unknown pisze...

jeżeli szukasz czegoś z powrotem przed weekendem majowym to ceny są całkiem atrakcyjne. Niestety już w weekend o 200-300zł droższe :<