niedziela, 4 marca 2012

Oznajmic pragnę nadejście wiosny!

Cały weekend spędziłam w gronie rodzinnym świętując nota bene dziewięcdziesiąte urodziny prababci. Ten niesamowity moment, gdy śpiewając 100 lat zdajesz sobie sprawę, że życzysz komuś jeszcze tylko/aż 10 lat życia. Życzenia więc szybko i zgrabnie przeskoczyły na dwusetkę, ale czy ktokolwiek chciałby życ 200 lat (nie mówię tu o sytuacji, w której proces starzenia zatrzymałby się w wieku lat osiemanstu). Już to dziewięcdziesiąt wydaje mi się ogromem czasu. Prawie wiek! Najgorsze w tym wszystkim jest to, że właściwie jedną trzecią tego czasu spędza się już w szufladce z napisem 'stary człowiek'. Nie wiem czy bym tak chiała. Tzn. tak długo życ. Chyba jestem jeszcze za młoda by zrozumiec tę radośc życia starczego (istnieje?). Niesamowite było tak jak bardzo babcia się wzruszła, gdy prawie cała rodzina - dzieci, wnuki, prawnuki (praprawnuczka w liczbie jeden, niestety nie dojechała) - zebrała się w końcu w jednym miejscu i to z okazji jej urodzin. Zapomniała o wszystkich codziennych sprawach, bólach głowy, bólach krzyża oraz innych bólach  i przez cały wieczór miała dosłownie łzy w oczach. Wesoła jak nigdy i wzruszona jak nigdy. Może to właśnie jest cała radośc życia staruszki - której męża tj. mojego pradziadka, nawet nie było dane mi poznac - patrzec jak dorastają jej prawnuki i praprawnuki, tudzież psuc sobie humor wybrykami wnuczek. W każdym razie życ życiem innych. Ja nie wiem, jako się w tej roli nie widzę. Choc gdy popatrzec na średnią wieku kobiet ze strony mojej mamy to niestety może mi grozic dożycie setki. Chyba muszę więcej palic, ech...

W tak zwanym między czasie niebo zdąrzyło się rozchmurzyc, a słońce wdzierac się we wszystkie ciemne szczeliny z wiosennym impetem. Nareszcie! Ileż można marznąc i trząśc się z zimna. Chodzic w butach białych od soli i w szaliku pod same oczy. Prrrimavera! No może jeszcze nie stu procentowo, ale chociaż sobie trochę pozaklinam, a co mi szkodzi. Poza tym, znalazłam bazie! Najprawdziwsze, tegoroczne, poniżej dowody. Z tym słońcem już jakoś wszystko lepiej wygląda. W końcu wzięłam się też za mojego Nikona i ustawianie ekspozycji. Mamma mia. Po roku użytkowania przechodzę na tryb manualny. Powinszowac... W dodatku jest spora szansa, że tegoroczne wakacje spędzę w Lyonie, z domieszką Korsyki lub Barcelony. Najlepiej! 





3 komentarze:

Marta @ Golden Times pisze...

świetne zdjęcia!

Archistka pisze...

Smutno mi że jedziesz. No cóż cytrynowe risotto na pocieszenie i wio.

isubisou pisze...

dziękuję!