poniedziałek, 18 czerwca 2012

Buszując w zbożu!

Cześc, to ja, kłębek nerwów. Właściwie to całe kłębowisko, poskręcanych, zaplątanych włókien nerwowych gryzących wściekle siebie nawzajem. 

Miałam dziś ostatnie jazdy. Na słupki wjechałam dwa, co mi się przez wcześniejsze trzydzieści godzin nie zdażyło ani razu. Prób jazdy pod prąd - jedna. Poprawne parkowanie - zero. Znajomośc płynów pod maską - dwa na cztery.  Rokowania na jutrzejszy egzamin - czarna rozpacz, zapijana tanim winem nad Wisłą. Albo nie, zawezmę się w sobie i przynajmniej zdam teorię - i już o proszę można pic na wesoło, a nie na smutno. 

W moim pokoju zagościła już moja ogromniasta walizka, która jescze do wczoraj spędzała mi sen z powiek swoimi ogromnymi wymiarami. Sprawdziłam - daje radę, gorzej z wagą. Ostatnio wracając z Paryża miałam równo 32 kg! Równo! Nie ważone przed lotniskiem ani troszeczkę. I wszędzie różowe naklejki HEAVY HEAVY. Tak tak, wino waży, szampon waży, płyn micelarny waży! Nie wiem tylko jak tym razem moje zakupy przewiozę spowrotem przy limicie dwadzieścia czy :( 

Jak gdyby moich stresów przedwyjazdowych było mało, nadal czekam na wyniki dwóch egazminów, które najbardziej mnie niepokoją. I nie wiem czy mentalnie już się szykowac na kampanie wrześniową, czy mogę dalej spokojnie planowac europan trip. 

Czarę goryczy przelewa fakt, że nie lecimy z host family na Kretę, tylko jakieś głupie Costa Brava. chlip-chlip. Jak rozpacz to rozpacz.

I tak ledwo już siedzę i nie wiem z czego to moje całe rozstrojenie wynika bardziej. Może to te słońce, zapowiedź śródziemnomorskiego klimatu na kolejne dwa miesiące wyprowadza mnie z równowagi. eee ... niemożliwe. Już wiem! To sobotnia przegrana. O tak. Wszystko ICH wina <palcami wytykac nie będę>. 
W każdym razie obiecuję solennie w najbliższym czasie mniej marudzic, a więcej Francji dawkowac. W końcu Lyon już za chwilę!

***
Na osłodę takie tam polaczków zabawy własne. Mój nikon i moja modeleczka w szczerym polu <krajobraz romantyczny!> i krypto reklama Zary przy okazji. Artyzm z kadrów się wylewa! Enjoy!







3 komentarze:

Archistka pisze...

Jej dobrze że ty jesteś a ona ładna. Bo sukienka i buty idealne na spacery w zbożu, dobrze ze was nikt psem nie poszczuł za deptanie bo by magdalenka daleko w tych butach nie ubiegła. My brother wind leci w tle- bon voyage ne me quittez pas!

Archistka pisze...

A przepraszam że jestem podła. Ale wiesz na początku byłam przekonana że to twoja sukienka i twoje nogi. Potraktują do jako komplimenta.

Anonimowy pisze...

boska sukienka! co do godzin, fakt to ulatwia sprawe mi ogonie milo si zrobilo kiedy moje host po raz drugi napisala mi godziny w jakich bede pracowac :) Ty masz to szczescie ze jedziesz tam na wakacje tylko :) ja z nimi bede musiala rok przezyc :) ale Lyon zazdroszcze!