niedziela, 24 czerwca 2012

sielankowo


Bienvenue en France!

Żyję. Doleciałam. Udało mi się nawet zdążyć na drugi lot we Frankfurcie, choć tak ogromnego lotniska jeszcze w życiu nie widziałam. Trochę biegania, i ruchome chodniki jak w Disneylandzie i voila. Na lotnisku w Lyonie przywitał mnie host z CZWÓRKĄ małych  dziewczynek. Aaaa. I wszystkie jakieś takie do siebie podobne. Na szczęście do mnie ‘należą’ tylko dwie. Hura, że te najgłośniejsze! Host jest przesympatyczny i zabawny.  W samochodzie, głośnym od francuskiego świergotania wysokimi głosikami, przypomniało mi się jak to jest znaleźć się we Francji, wśród ludzi, którzy mówią non stop po francusku. I śmiałam się sama do siebie, bo wierzcie lub nie – mi tego brakowało. Znów jestem wrzucona w to francuskie środowisko. Z tym, że tym razem moje zdania są o niebo składniejsze, a moje słownictwo o dwa nieba bogatsze niż rok temu o tej samej porze.  Chodź i tak oczywiście nie jest parfait! 

Lyonu w sumie jeszcze nie widziałam, bo przejeżdżaliśmy autostradą i mega długim tunelem pod Rodanem i Saoną. W końcu dojechaliśmy do uroczego miasteczka pełnego domków jednorodzinnych. W sumie każdy dom ogrodzony jest wysokim murem, więc nie wiele widać. Dosyć to niespotykane, ale uważam, że to super, że każdy ma swój naprawdę prywatny ogród. Dom moich hostów jest piękny. Przerobiony ze starego domu o murach, które mają około metra długości. Cały salon i jadalnia połączone z kuchnią są przeszklone, a okna wychodzą na taras, który wychodzi na ogród. Wnętrze jest urządzone w stonowanych kolorach. Bardzo jasne. Królują beże, szarości i fiolety. Wszystko jest idealnie dobrane. Moje doznania estetyczne są w pełni zaspokojone, a próżność połechtana. Pokoje dzieci oczywiście są urządzone w trochę inny sposób, ale też są śliczne. Jak ja to luuuubię u Francuzów! Czasem przesadzają z nadmiarem dodatków, ale i tak potrafią stworzyć bardzo klimatyczne wnętrza. 

Tak, tak. Mój pokój też jest piękny, och i ach! Mam ogromne łoże z szarym, materiałowym zagłówkiem, nad którym wisi antyczne lustro w złotej oprawie, tak samo zresztą jak nad moim biurkiem. O ile złota nie lubię, to to jest w porządku. Mam też  dużą szafę ukrytą za drzwiami. Błękitny fotel. Moje biurko to antyk z jasnego drewna. Mam też półki w ścianie pełne książek hostki. Od wszystkich tomów Zmierzchu, przez bardziej ambitne powieści, po albumy o Francji i książki kucharskie. No i przewodniki po Lyonie! Enfin! Teraz wystarczy tylko się postarać, żeby nie zrobić bałaganu. Bon et bien.


Z dziewczynkami pierwsze lody przełamane. Dałam A wygrać w Memo, cierpiąc przy tym okropnie głośno, że przegrywam. Wiem… bardzo strasznie niepedagogiczne. Dałam też zrobić sobie warkoczyki. O i nawet zostałam zaproszona przez małe do zabawy w basenie. Moje małe sukcesy. Chłopiec jeszcze się mnie trochę boi, ale to normalne dla dwulatka. Hostka też jest bardzo sympatyczna, ale … zmęczona. Rzeczywiście, byli wczoraj na jakiejś imprezie i mam nadzieję, że to z tego powodu, bo ja mam alergię na wiecznie zmęczone Francuzki, po zeszłorocznej hostce, która owszem jest kochana, ale była ciężarna i czasem nieznośna.

Na razie wszystko jest odrobinę zbyt idealnie. I mam w sumie dwa tygodnie wolnego prawie, bo dzieciaki nadal chodzą do szkoły, a potem zajmuje się nimi niania, która to robi przez cały rok szkolny. Jutro więc wyruszam do Lyonu, w końcu!

7 komentarzy:

Angela pisze...

ale podziałałaś na moją wyobraźnię tym opisem domu ^^

Archistka pisze...

Tęsknię, cierpię i nie zdaję z geometrii. Oraz inne nieszczęścia. Dalek i smutno. Smutno i zimno. Spałam jak zabita i przez ciepły jeszcze sen w swoim śpiworku nie wiem czemu czułam że są wakacje. To dziwne.Złap samolot i wracaj. Postawię ci ciastko i lody.

Anonimowy pisze...

ewfdf

lewandowska pisze...

powodzenia w Lyon :) haha też to uwielbiam - wszędzie ten język - ale to co mnie denerwuje, to to, że w telewizji WSSZĘDZIE mają dubbing. np. w FRIENDS - jak można zmienić głosy Rachel czy Chandlera?!

isubisou pisze...

@lewandowska hahaha też miałam z tym problem! Rachel, Chandler.... a wyobraź sobie moje przerażenie jak trafiłam kiedyś na Plotkarę i Chucka mówiącego po FRANCUSKU! koszmar!
Swoją droggą ich dziwi to że my mamy coś takiego jak lektor. I rzeczywiście też to może głupio brzmiec z zewnątrz.
Napisy <3

lewandowska pisze...

tak, napisy najlepsze : ) Chuck z innym głosem ? nieeeeeee ! ok, uwielbiam francuski, francuskie filmy też - ale jak już są filmy/seriale angielskie/amerykańskie - to niech już takie zostaną.
no ale w sumie masz rację, lektor też dla kogoś nieprzyzwyczajonego moze brzmieć dziwnie. :)

lewandowska pisze...

tak, napisy najlepsze : ) Chuck z innym głosem ? nieeeeeee ! ok, uwielbiam francuski, francuskie filmy też - ale jak już są filmy/seriale angielskie/amerykańskie - to niech już takie zostaną.
no ale w sumie masz rację, lektor też dla kogoś nieprzyzwyczajonego moze brzmieć dziwnie. :)